Wielokrotnie spotkałam się ze sformułowaniem, że kredyt zawarty przez małżonków spaja ich zdecydowanie mocniej aniżeli samo małżeństwo.
Przez brak osobistego doświadczenia w byciu w związku małżeńskim, mogę tylko przypuszczać, że faktycznie wiele w tym prawdy.
W dzisiejszych czasach małżeństwa, szczególnie te „świeże”, coraz chętniej podejmują decyzje o zawarciu umowy o kredyt np. hipoteczny na wspólne mieszkanie.
W końcu szanse na kredyt w takiej relacji są zdecydowanie większe, niż gdyby o takie zobowiązanie miała ubiegać się jedna z osób.
Zatem przyjmując, że małżonkowie stale pracują, otrzymują średnie wynagrodzenie, nie mają innych zobowiązań oraz posiadają wkład własny – kredyt jest na wyciągnięcie ręki.
Pominę tutaj fakt, jak taki kredyt zdobyć, bardziej interesuje mnie sama spłata takiego kredytu.
A więc, kto go spłaca?
A no, jak to w małżeństwie – ten kto ma pieniądze 😊
Małżonkowie za zobowiązanie wspólne odpowiadają solidarnie – to znaczy, bank nie jest zainteresowany, kto konkretnie spłaca kredyt, czy mąż czy żona – ważne, że spłaca.
W przypadku braku spłaty, bank może zwrócić się dowolnie, albo do małżonka albo do małżonki z wezwaniem o spłatę, ale takie wezwanie może skierować równocześnie do każdego z nich.
Słowo „solidarność” nie jest tutaj więc przypadkowe.
I tak naprawdę, spłata kredytu mogłaby przebiegać bezproblemowo aż do spłaty ostatniej raty, jednak…
W większości przypadków spłata kredytu przywołuje same negatywne emocje.
Niestety, okazuje się, że problemy finansowe związane między innymi z kredytem są bardzo częstą przyczyną niepowodzeń w małżeństwie, prowadząc aż do rozstania.
Wtedy dopiero okazuje się, jaki problem (tu kredyt) małżonkowie wzięli na swoje barki..
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }
{ 1 trackback }